czwartek, 22 maja 2014

Satanista - rozdział 1



Beta: Asu-san

***


Takanori rozejrzał się zdezorientowany. Podszedł do okna i delikatnie je uchylił. Jego oczom ukazał się makabryczny widok. Jego jedyny towarzysz, Sabu-chan, wisiał głową w dół na pobliskim krzewie. Piesek wił się w agonii, a z jego ciała ciekły stróżki krwi.
W oddali przebłyskiwały dwie szybko oddalające się postacie. Jedna z nich ciągnęła za sobą siekierę. Widocznie chcieli skazać niewinnego zwierzaka na śmierć poprzez ścięcie, jednak wybrali bardziej brutalną alternatywę.
- Nie... - wyszeptał blondyn.
Zasunął szczelnie roletę, po czym przywarł do ściany i osunął się po niej na podłogę. Po jego policzkach zaczęły spływać kryształowe łzy. Było to zjawisko nowe, jako że Takanori nie płakał od dziecka. Można było rzec, iż nie potrafił tego robić. Tym razem emocje jednak wzięły górę.

Jasnowłosy popadł w histerię. Jego oddech przyspieszył, a serce chciało wyskoczyć z piersi. Szlochał i dławił się łzami.
Nagle przed jego oczami pojawiła się ciemność, a jego ciało bezwładnie upadło na podłogę, jakby znienacka została podana mu narkoza.


***


- Matsumoto Takanori. Matsumoto Takanori. Matsumoto Ta - ka - no - ri...

Obudziłem się w jakimś ciemnym, małym pomieszczeniu. Powiedziałbym, że na pierwszy rzut oka przypominał schowek na miotły, jednak istniał pewien problem... Nie mogłem rzucić okiem, gdyż nie widziałem nawet czubka własnego nosa. Podniosłem się do pozycji siedzącej. Wokół panowało przenikliwe zimno, którego jako tako nie czułem, ponieważ byłem wystarczająco rozgrzany dzięki wcześniejszej histerii. Do moich uszu dobiegł głos recytujący moje imię i nazwisko. Doskonale znałem ten głos. Należał on do mnie... W teorii.
- Wstań!
Dalej uparcie siedziałem. Z doświadczenia wiedziałem, że bycie wiernym wcale nie skończy się dobrze po mojej śmierci.


Z ciemności wyłoniła się niska postać. Prawie idealna replika mojej osoby. Prawie, gdyż jego oczy płonęły czerwienią. Krucze włosy z równie krwistymi, co ślepia istoty, końcówkami były dłuższe i inaczej ułożone. Spojrzałem na niego spod byka.
- Po co znów mnie tu sprowadzasz? - spytałem gniewnym tonem.
Mój klon podszedł do mnie, kręcąc głową z politowaniem. Jednym ruchem dłoni postawił mnie do pionu. Spojrzałem mu wprost w oczy.
- No, no... Cóż za odwaga. - zachichotał i obszedł mnie dookoła. Przywarł do mnie od tyłu i położył na mym ramieniu rękę. Wyprostowałem się, kierując wzrok przed siebie.
- Odpowiedz. - nakazałem mu zdecydowanie.
- Sabu-chan... Twój kochany Sabu-chan... Odszedł. Tak jak ja sprzed piętnastu laty. - powiedział drwiąco. Coś się we mnie zagotowało.
- Zamknij się... – wysyczałem, obracając głowę tak, aby móc na niego spojrzeć. W tym samym momencie ujął kształt mej twarzy w dłonie i subtelnie przejechał palcem w miejscach, gdzie jeszcze niedawno pojedyncze łzy żłobiły na niej niewidoczne koryta.
- No, wiesz ty co? Tak się do brata zwracać? - ponownie się zaśmiał.
- NIE JESTEŚ MOIM BRATEM! – krzyknąłem, odwracając się do niego przodem. - Nie musisz mnie zwodzić. Już raz się spotkaliśmy.
- Takanori, Takanori... - zmierzył mnie spojrzeniem. - Za naszym pierwszym spotkaniem byłem pewny, że jesteś stabilniejszy psychicznie. Tymczasem rozklejasz się na zwykłe wspomnienie o tym zapchlonym kundlu.
- Był wszystkim, co miałem...
- Sentymenty zostawmy na potem. - bezczelnie mi przerwał, znów obchodząc moją osobę dookoła. - Nie zapominaj, że służysz m n i e. Teraz liczy się tylko i wyłącznie zemsta za życie niewinnej istoty. Wiesz, kto tego dokonał oraz co masz z nim zrobić.


Demon wyszczerzył się w upiornym uśmiechu. Ewidentnie czekał na moją reakcję. Jak dotąd sam pan podziemi nie mieszał się w sprawy śmiertelników. Dlaczego więc miał się przejąć losem moim oraz mojego psa? Wyraźnie miał w tym jakiś interes. Nie widząc innego wyjścia, pokornie się zgodziłem. Żal po stracie towarzysza powoli zastępował niewyobrażalny gniew i nienawiść względem napastników.
- Wiedziałem, iż będziesz mi posłuszny. - ponownie do mnie podszedł - Wynagrodzę ci to po śmierci.
- Ty? - prychnąłem - Doprawdy nie widzi mi się wieczne smażenie się w piekle, patrząc na ciebie w prawdziwej postaci.
Wywrócił oczyma.
- Nie ufasz mi?
- Ani trochę.
- W takim razie, dziwię się, że targnąłeś się na tak odważny krok, jakim była konfrontacja ze mną. - parsknął śmiechem - Takanoriemu zachciało się czarować!
Moje policzki przybrały kolor rumianego jabłka. Ścisnąłem dłonie w piąstki, a mój oddech przyspieszył.
Mój klon chodził, a raczej wykonywał jakiś dziwny taniec szczęścia wokół mnie.
- Myślałeś, że ożywisz Takechiego, gdy zaczniesz się bawić czarną magią. Gdy JA ci pomogę. Pomyliłeś się, mój drogi. To, co jest martwe, martwe już pozostanie. Ale nie smuć się, mój drogi, patrząc na mnie, możesz ujrzeć jak wyglądałby teraz! Ty i on... Urodziliście się pod gwiazdą destrukcji! Pod MOJĄ gwiazdą! To było pewne, że jeden z was zabije drugiego i zboczy na słuszną ścieżkę satanizmu!
- Nie zabiłem go!
- Działasz instynktownie i nic cię nie powstrzyma! Masz w sobie moc, o jakiej marzy każdy śmiertelnik! Idź i zabij Tanabę Yutakę i Ishiharę Takemasę! Idź i zrób z nimi to, co oni zrobili z psem! Poświęć ich marne ciała na ofiarę dla twego jedynego pana!
- Wyjdź z mojej głowy!
- Odpraw rytuał!
- WYJDŹ!

Do mych uszu dobiegł ogłuszający, złowrogi śmiech. Wszystko znów objęła bezgraniczna ciemność, a ja robiłem się senny... Coraz bardziej... Senny...
____

Morning! (。・ω・)ノ゙

Otóż, szczerze powiem, nie spodziewałam się, że Satanista aż tak się spodoba! ;v; Chociaż komentarzy pod samą notką zbyt wielu nie było... >_< Ale okej, okej, nie czepiam się. :3 Szczerze powiedziawszy dawno nie czułam się tak dobrze w pisaniu, jak czuję się pisząc ten tasiemiec. Planowałam go już dwa-trzy miesiace temu, ze względu na wzgłębienie się w temat tego nurtu filozoficznego, tak więc myślę, że fakty rzeczywiste i fikcja/fantastyka będą się tutaj równoważyć. ;v; I oczywiście, przyszłe notki będą jeszcze dłuższe! Musicie mi tylko wybaczyć przerzucanie narracji, które prawdopodobnie zdarzy się dość częśto... >_> Ale pożyjemy, zobaczymy. No i na koniec serdecznie dziękuję Asu-san za zbetowanie. ♥










Tymczasem ja spadam do gejografii. Sayonara! ( ´ ▽ ` )ノ

2 komentarze:

  1. Mam nadzieję, że się jako-tako spisałam!
    Ale jak już Ci pisałam. Czytając to za pierwszym i drugim razem - byłam bardziej skupiona na betowaniu. Kiedy stwierdziłam, że całość wygląda dobrze, przeczytałam ponownie. I w tym momencie jeszcze bardziej się oburzyłam na wieść, że pieseł umarł :CC I chociaż trudno mi uwierzyć, że Kai-chan mógłby coś takiego zrobić (niby z jakiej racji?) to chyba chciałabym, żeby został ukarany. On i Miyavi! Z drugiej strony wciąż się boję, że coś się wydarzy. Taka się zawaha albo (tak zwany przeze mnie) Taka-chan v2 nabroi jeszcze bardziej...
    Ale, pomysł jest naprawdę wyśmienity. Gratuluję ponownie! Nie mogę się doczekać następnej części, której się nieco obawiam ;~;
    Całuski~~~~

    OdpowiedzUsuń