niedziela, 17 maja 2015

Pure Love: Prolog

W ramach przeprosin za brak kolejnej części "Wybranego" (która notabene jest już napisana), publikujemy prolog nowej serii. Wracamy w klimaty yaoistyczne. Enjoy! :>

***

Początek tego roku szkolnego nie był dla Dawida tak obiecujący, jak planował to w wakacje. Już na drugiej lekcji geografii został wezwany do odpowiedzi.
- Nie załamuj mnie, Leśniak. Miałeś do nauki jedną lekcję. Siadaj, pała. - wycedził profesor Siekacz, stawiając w jego zeszycie ogromną, czerwoną jedynkę.
Chłopak zacisnął usta w cienką linię i wrócił do ławki. Odgarnął kosmyk długich, niesfornych blond włosów za ucho, odwracając głowę w stronę okna. Ta klasa była dla nim jednym wielkim nieporozumieniem. Przeklinał siebie w myślach za to, że wybrał profil, gdzie rozszerzona była geografia tylko ze względu na wizję pewnej, dobrze płatnej pracy w przyszłości.
Jako iż w gimnazjum ten przedmiot szedł mu całkiem nieźle myślał, że sobie poradzi, jednak pan Siekacz przy każdej okazji uświadamiał go, że tak nie jest. Od jakiegoś czasu myślał o korepetycjach, ale nie chciał prosić o nie nauczyciela.
Zamyślony wpatrywał się w okno, gdy coś przykuło jego uwagę. Pod drzewem stał uczeń z czarnym papierosem w ustach i długim, ciemnym kucykiem opadającym mu luźno na plecy. Jak dla niego całkiem przystojny. W tym momencie szatyn odwrócił się w jego kierunku i Dawid zobaczył jego stalowoszare oczy.
- Leśniak! Skoro masz czas spoglądać w okno to z pewnością wiesz o czym przed chwilą mówiłem. - Z zamyślenia wyrwał go głos znienawidzonego nauczyciela. Tak, ten rok z pewnością dobry nie będzie.
Blondyn nerwowo rozejrzał się po klasie, szukając jakiejkolwiek pomocy ze strony rówieśników. Ta jednak nie nastąpiła. Został zalany falą spojrzeń pełnych rozbawienia, politowania i pogardy.
- Ew... - bąknął spuszczając wzrok do książki, która była jego ostatnią deską ratunku. - Mówił pan o rodzajach skał  występujących w Polsce.
- Leśniak... - wysapał poirytowany mężczyzna. - Dostajesz jedynkę za pracę na lekcji. Był to temat omawiany na geografii w klasie p i e r w s z e j.
- Stary, wziąłeś złą książkę. - usłyszał szept siedzącego przed nim Konrada, który od jakiegoś czasu obserwował go przez ramię.
Miał rację. Z pośpiechu zabrał ze sobą zeszłoroczny podręcznik, zamiast aktualnego.
- Dzięki, że dopiero  teraz mnie o tym powiadomiłeś. - warknął, po czym zaczął się jakby nigdy nic pakował. Z nonszalancją wstał, przerzucił plecak przez ramię i nie zważając na nauczyciela wyszedł z sali, kierując się do budynku gimnazjum, gdzie czekała go kolejna lekcja. Będąc na dziedzińcu rozejrzał się jeszcze, jednak po widzianym wcześniej chłopaku nie było śladu.
Na schodach w drugim budynku zastał wysoką dziewczynę, która plotła wianek z bukietu stokrotek leżącego na zgniłozielonej torbie z naszytymi naszywkami punkowych zespołów. Miała długie, kręcone rude włosy, które opadały jej na twarz, a ubrana była w za dużą koszulkę z Nirvaną, legginy i buty na 7 centymetrowych platformach.  Na dźwięk jego kroków podniosła wzrok znad robótki.
- Dawid? Nie powinieneś być na geografii? - spytała zdziwiona, poprawiając palcem przyciemniane lenonki które zsunęły jej się z nosa.
- A ty? - odpowiedział trochę arogancko, rzucając plecak obok przyjaciółki. Po chwili jednak trochę ochłonął
- Siekacz mnie wkurwił. - mruknął opierając się o ścianę. - Dwie pały w ciągu 10 minut.
- Niedobrze... - mruknęła wracając do pracy nad swoim wiankiem.
- Niedobrze? Tylko tyle masz do powiedzenia?!
Rudowłosa przed dłuższą chwilę nie odpowiedziała, próbując dobrać odpowiednie słowa tak, aby jej przyjaciel nie poczuł się urażony. Po około 5 minutach wstała i położyła skończony wianek na jego rozczochraną czuprynę.
- Nie. Po prostu się o ciebie martwię Ariś. - specjalnie użyła zdrobnienia jego gimnazjalnej ksywki - Ariel. Odkąd poszli do liceum była ostatnią osobą która tak się do niego zwracała. - Nie radzisz sobie. Rok temu cudem przeszedłeś.
- To nie moja wina, tylko tego idioty. Nie umie tłumaczyć. - żachnął się poprawiając fryzurę. Włosy za pas były dość kłopotliwe w utrzymaniu.
- Twoja też. Potrzebujesz korepetycji. - dziewczyna skrzyżowała ręce. - I żadnego ale. Nawet wiem, kto mógłby ci ich udzielić.
- Taa? Kto niby?
- Kuba. Kuba Felga z 3F.
- Że kto kurwa?
- Zeszłoroczny finalista kuratoryjnego konkursu geograficznego i oczko w głowie naszego wychowawcy. Nie znasz go, gdyż nie przepada za atencją. Ma lekcje indywidualne.
- I jak, twoim zdaniem. miałbym go przekonać by dał mi lekcje?
 - Może wcale nie będziesz musiał. - dziewczyna uśmiechnęła się zagadkowo.
- Co masz na myśli?
- Nic. Muszę już iść, do zobaczenia później - pomachała mu dwoma palcami po czym odeszła. Dawid stał kilka chwil zastanawiając się nad jej słowami.
Ze  zrezygnowaniem spojrzał na zegarek. Do  następnej lekcji zostało jeszcze pół godziny. Bezwładnie opadł na pobliski stopień, zamknął oczy i oddał się wspomnieniu wpatrzonych w niego szarych tęczówek.
Gdy usłyszał dzwonek wstał niechętnie i udał sie na następną lekcję. Na jego nieszczęście był to francuski co oznaczało, że spotka się z kolejnym znienawidzonym nauczycielem.
Pani Pączek wtoczyła się do klasy, wszyscy jak na zawołanie ucichli i wstali. Ta kobieta uchodziła w szkole za istnego potwora i budziła strach nawet u największych twardzieli. Z rozmachem odsunęła krzesło i usiadła. Rozbrzmiało głośne westchnięcie, wszyscy wiedzieli co się szykuje.
- Mam dość tych gimnazjalistów…
Podparła głowę tłustymi rękoma zaczynając masować sobie skronie. Kilka uczennic spojrzało z odrazą na jej niestarannie wykonany makijaż, który wręcz spływał jej po twarzy.
- Wyobrażacie sobie, że ta rozpieszczona Ogórkówna wyjęła mi na lekcji telefon i jeszcze bezczelnie kłóci się, że nie odda. - kontynuowała po chwili zaczynając grzebać w swojej wielkiej, czarnej torebce. - Idźcie ktoś po dziennik.
Wyjęła notatnik, położyła na stole po czym odłożyła torbę na podłogę. Jedna z uczennic, śliczna, niziutka szatynka wstała z miejsca i wyszła z sali na poszukiwanie dziennika.
- Jestem po prostu zdumiona. Jeszcze ta Szarczykówna mi pyskowała, że zaległej kartkówki nie napisze, bo nie wiedziała. Idealna Wielka Trójca razem z Kosmykówną. Muszę zadzwonić do jej matki bo znowu do szkoły nie chodzi.
 Klasa słuchała jej co lekcyjnych wywodów w duchu współczując biednym gimnazjalistom a w szczególności "Wielkiej Trójcy" na którą kobieta się uwzięła. Ariel oparł twarz na dłoni i wyjrzał przez okno. Z sali14g rozciągał się widok na pustą ścianę przeciwległego budynku sali gimnastycznej i parking dla nauczycieli. Spojrzał na miejsce pod ogrodzeniem gdzie uczniowie zwykli pozostawiać swoje rowery i o mało nie zachłysnął się powietrzem. Ten sam chłopak którego wcześniej widział pod drzewem, właśnie odpinał jasnoczerwony rower. Gdzieś w myślach pojawiło mu się porównanie do rusałki. Brunet wskoczył na rower i odjechał znikając mu z pola widzenia.                     
 - Ej. - usłyszał cichy szept siedzącej obok koleżanki. Potrząsnął głową i spojrzał na zdenerwowaną nauczycielkę. W klasie trwała cisza, wszyscy patrzyli się na niego.
 - Dawid, powtórz co powiedziałam.- wstała.
Chłopak skrzywił się lekko.
- Nie wiem pani profesor.
- Cudownie. Jeszcze wy. Ja dla was wszystko robię by wam było jak najlepiej a wy co? Może ja też będę mieć tak wszystko gdzieś jak wy? Żeby brzydko nie powiedzieć. - wzięła długopis i wpisała szybko niedostateczny. - Idź poszukać Ani.
Blondyn ze zrezygnowaniem wstał, idąc na poszukiwanie zaginionej koleżanki.
Pozostałe lekcje minęły równie nieprzyjemne jak dwie pierwsze. Mimo, ze nie zlapal juz żadnej złej oceny miał żal o to, ze Klaudia zostawiła go na pastwę losu, nie przychodząc na pozostałe lekcje. Gdy zadzwonił ostatni dzwonek jako pierwszy wypełznął z klasy mając nadzieje, ze ten dzień skończy sie równie szybko co się zaczął. Jego zdziwienie nie miało końca gdy w drzwiach wejściowych wpadł właśnie na swoją przyjaciółkę.
- Gdzież ty była?! - ofuknął ja, ta jednak uciszyła go machnięciem ręki.
- Wyjaśnię ci po drodze. Teraz chodź, nie chcę żeby Labda mnie widziała.
- To ta od artystycznych? - spytał juz półszeptem, posłusznie idąc za rudowłosa.  Ku jego zdziwieniu zamiast tradycyjnie w stronę rynku, skierowała się na planty.      
- Taak. Nie było mnie bo kończyłam edytować te sesje zdjęciowa dla niej. Teraz musze ja wywołać.                                         
Klaudia miała talent do fotografii, co nie umknęło uważnemu oku plastyczki. Juz od gimnazjum pomagała jej rozwijać pasje, dzięki czemu rudowłosa miała na koncie kilkanaście nagród w ogólnopolskich konkursach fotograficznych.                             
- Och. - mruknął pod nosem blondyn. - Wiec rozumiem, ze ciągniesz mnie do najbliższego fotografa, bo nie masz jak tego zrobił?                                            
- Mylisz się. - zatrzymała sie na środku drogi odwracając sie do niego przodem. - Załatwiłam ci korki.                                                
- Ze co proszę? - Dawid stanął jak wryty. Nie wiedział, ze Klaudia się do tego posunie.                                          
- Ten uroczy gentleman stojący pod tamtym dębem sie tobą zaopiekuje. - mówiąc to zachichotała dwuznacznie i wskazała na potężne drzewo na środku parku.       
Dawid spojrzał w kierunku, który pokazywała mu przyjaciółka i aż zachłysnął się powietrzem. O drzewo nonszalancko opierał się chłopak, którego miał okazje już dwukrotnie tego dnia zauważyć. Z lekkim zawstydzeniem stwierdził, że w świetle zachodzącego słońca wyglądał jeszcze piękniej niż rano. Obrócił się w strony przyjaciółki aby odwołała jego korepetycje jednak ta zdążyła się ulotnić.

- Ech, raz kozie śmierć - powiedział cicho i ruszył w kierunku swojego nowego nauczyciela.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz